Uczymy się. Gulaszowo.

Jestem z siebie dumna - zrobiłam kalkulator w Javie.
Sesja ciągnie się jak legumina (znam to słowo z książek - nigdy nie słyszałam wypowiedzianego na głos. Legumina) - przez co licencjat stoi, bo jak tylko zacznę, to wyrzut sumienia mnie ogarnia, bo gdzie to tak - za CaseTalka byś się wzięła, a nie. Choć przyznam, że jak na obecny czas i to, co zostało mi do zrobienia (a co wiąże się z powrotem do Polski, więc na chwilę obecną działać przy tym nie mogę), to chyba nie tak najgorzej (stan: 1,5/3). W przyszłym tygodniu rajd po holenderskich CDE uważam za otwarty.


W sobotę zrobiłam pierwszy w życiu gulasz. Arjen stwierdził, że wygląda fatalnie, ale smakuje rewelacyjnie. Nic dziwnego, pół litra wina mnie to kosztowało. A więc:




Gulasz Redzi.
- pieczarki
- boczek/kiełbasa
- puszka fasoli białej w zalewie pomidorowej lub ketchup/koncentrat/sok pomidorowy.
- cebula
- czosnek
- przyprawy z gatunku ulubione
- pół litra wina.

Cebulę z boczkiem podsmażamy, dodajemy pieczarki, fasolę w zalewie pom. lub z koncentratem/itp. Wlewamy pół litra wina. Gotujemy ok 15 minut. Mniej więcej w połowie można dodać czosnek i kiełbasę. Można zaprawić śmietaną, choć dla mnie konkretniej smakuje bez. Podawać ze świeżą bułką. I już.
Moja miłość do dań jednogarnkowych jest nieskończenie wielka.

0 komentarze:

Prześlij komentarz